Skrzydła
Oczy dzieci zabłyszczały z ekscytacji. Pani Bożena Niecierpnica weszła do sali, pchając wózek pełny wielkich pudeł. Nauczycielka otworzyła jedno z nich, a przedszkolaki błyskawicznie podbiegły jak najbliżej się dało. Kobieta bez emocji zaczęła wyciągać skrzydła i je rozdawać.
Anusia dostała śliczne, różowe skrzydełka motyla, błyszczące jak rosa w świetle pierwszych promieni słońca.
Kubuś odebrał półprzezroczyste skrzydła ważki, jakby poprzetykane złotymi nićmi. Krzysiu i Piotrek właśnie porównywali jednakowe, krucze pióra. Smolista czerń jeszcze dodawała im dziecięcego uroku.
Kamilka rozwinęła dwa niezwykłe listki, soczystą zielenią zdolne przyćmić każdą inną barwę.
Julcia i Andrzejek nie dostali skrzydeł. Pani Bożena Niecierpnica spojrzała na nich bez współczucia.
– Skończyły się – oznajmiła obojętnie i wyszła z sali.
Powoli kolejne osoby opuszczały pomieszczenie. W środku zostały tylko dwie dziewczynki.
– Chcesz moje? – zapytała Kamilka, walcząc z samą sobą. Nawet w chwili gdy wypowiadała te słowa, nie była pewna, czy da radę oddać swoje skrzydła. Mimo tego zrobiłaby wszystko, by odpędzić smutek od przyjaciółki.
Julcia z żalem pokręciła głową, wiedząc, że to nie byłoby w porządku. Zacisnęła usta, a w jej oczach pojawiła się determinacja.
***
W oczach młodych dorosłych pojawił się strach. Pani Bożena Niecierpnica weszła do sali, pchając wózek pełny wielkich pudeł. Pustych pudeł. Nauczycielka wyjęła ogromne nożyce i bez emocji zaczęła obcinać skrzydła. Żadne protesty nie były wstanie jej udobruchać.
– To, co dano, trzeba również odebrać. – Chociaż nie wszystko poszło zgodnie z planem i wychodziła z jedną parą skrzydeł mniej niż wchodziła kilkanaście lat temu, uśmiechnęła się. Brak możliwości latania zrujnował życie nie tylko jej.
***
Anna niedługo potem odbyła swój ostatni lot, a przynajmniej tak nazywano jej śmierć. W rzeczywistości spadła pionowo w dół z urwiska do rzeki, jak kamień w wodę. Przegrała.
Jakub zaczął prowadzić nowe życie, dostosował się do tłumu bezskrzydłych ludzi. Mówił, że był szczęśliwy, ale to nieprawda. Mógł osiągnąć wiele więcej, ale bał się walczyć i próbować. Przegrał.
Krzysztof zachował swoje skrzydła, ale niczego mu to nie dało. Nożyce zamiast w niego, trafiły w serce Piotra. Od początku wiedział, że kiedy się odsunie, zabije przyjaciela. Zrobił to i tak, zbyt ceniąc własne szczęście. Piotr umarł nie panując nad swoim życiem, a Krzysztof nigdy nie wzleciał ponownie, zbyt ciężki od wyrzutów sumienia. Oboje przegrali.
Andrzej dorastał w nienawiści do ludzi, których niesprawiedliwy los obdarzył bardziej niż jego. Sam nie osiągnął niczego, niezdolny do pozytywnych uczuć względem bogatszych niż on. Przegrał.
Kamila długo stała w jednym miejscu, aż znalazła ją Julia. Miała na plecach majestatyczne smocze skrzydła, własnoręcznie zrobione. Twarde łuski w kilku miejscach znaczyły rysy, jak blizny pokrywające skórę prawdziwego wojownika.
– Za to, że kiedyś o mnie pomyślałaś. – Julia wręczyła Kamili bliźniaczą kopię swoich skrzydeł. Razem poleciały w stronę gwiazd. Wygrały.
Co ty zrobisz, kiedy odetną ci skrzydła? A może nigdy nikt ci ich nie dał albo już dawno zapomniałeś, jak to jest latać?
Dominika Grześkowiak, kl. VIII B